Wracając wieczorem przez park Staszica można spodziewać się wszystkiego, ale nie… Wehrmachtu. A dokładniej maszerującego za przechodniami oddziału, który lekko niewyraźny i półprzezroczysty rozpływa się przy torach tramwajowych w wieczornej mgle. Szczególnie w zimie lubią także zostawiać ślady butów za przechodniami. Zgodnie z legendą, czerwonoarmiści mieli w parku rozstrzelać grupę niemieckich żołnierzy. Ich ciała wrzucili do masowego grobu.
Źródło: www.gazetawroclawska.pl
– Zwykle z nawiedzonymi miejscami mamy do czynienia, gdy śmierć nastąpiła w sposób gwałtowny w tragicznych okolicznościach. Dlatego właśnie zjawisk paranormalnych możemy się spodziewać na przykład na polach bitew. Wrocław byłby tutaj doskonałym przykładem ze względu na swoją historię. Choćby najnowszą, czyli Festung Breslau – wyjaśnia Przemysław Szwed z Polish Paranormal Team, grupy zajmującej się zjawiskami paranormalnymi.
Jak tłumaczy badacz, w chwili śmierci energia oddziela się od ciała.
Jeśli nastąpi to w sposób niespodziewany lub brutalny, bywa, że pozostaje ona w miejscu kaźni. Najczęściej spotykamy się wtedy z sytuacją przeżywania przez ducha ostatnich chwil jego doczesnego życia. Jeśli więc w momencie śmierci czyścił broń, możliwe, że będzie to robił i po śmierci. Ale nie jest to reguła. Poltergeisty są po prostu wredne
Kilka strasznych historii jest związanych z hotelem Tumskim. Nagle odkręcone krany we wszystkich łazienkach na piętrze, porozrzucana pościel, odgłos kroków lub gwizdana melodia to tylko niektóre ze zjawisk opisywanych przez gości. Podobno widziano nawet szlachcica użalającego się na zuchwałą kradzież szkatułki i wyklinającego zbrodniarza.
– Zwykle w miejscach nawiedzonych mamy do czynienia z dwoma rodzajami duchów – wyjaśnia Przemysław Szwed. – Tymi, które mają pamięć cząstkową lub też z duchem inteligentnym, który stukaniem, przesuwaniem przedmiotów daje do zrozumienia że chce nam przekazać coś istotnego.
Badacz wymienia także duchy zwane poltergeistami. Te są naprawdę złośliwe. Czerpią energię z naszego strachu, sieją zamęt i zniszczenie w domach. Po prostu lubią, kiedy ludzie są przerażeni.
Nie ma się czego bać?
Na zamku w Leśnicy swego czasu panował okrutny pan, któremu dręczenie służby sprawiało radość. Raz wyrzucił jednego ze swoich sług przez okno. Od tej pory pod parapetem pojawiała się plama krwi, a obecni doznawali przerażającego zimna. Sam hrabia stał się duchem i błąkał się po przypałacowym parku.
– Ja jeszcze ducha nie widziałem, a przynajmniej takiego białego, „filmowego”. Zdarzało mi się widywać kątem oka dziwne cienie, raz nawet zostałem podrapany. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć – dodaje Przemysław Szwed.
To wszystko, oczywiście, traktujemy z przymrużeniem oka. Ale wycieczki do miejsc, w których straszy, są popularne w wielu europejskich miastach. We Wrocławiu, jak przyznają ze śmiechem przewodnicy miejscy PTTK , taką rolę pełnią krasnale.
Swojskie duchy
Artur Domański, przewodnik PTTK
– Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi na pytanie o nawiedzonym miejscu we Wrocławiu, to Mostek Pokutnic. Pojawiają się tam panny, które chętnie umawiały się z chłopakami, ale nie chciały brać na siebie obowiązków żon. Dlatego teraz mają sprzątać mostek.
Elżbieta Zielińska, przewodnik PTTK
– Wśród miejsc przyprawiających o dreszcze, mogę wymienić to, gdzie pochowano ściętych uczestników buntu mieszczan w 1419 r. Zostali pogrzebani na ścieżce prowadzącej do kościoła św. Elżbiety. Przechodnie mieli chodzić po ich miejscu wiecznego spoczynku, co nie pozwoli im zaznać spokoju.
Autor artykułu Agata Wojciechowska